Przewrócił się na drugi bok i
spróbował zignorować odgłosy krzątania się po pokoju. Wiedział,
że powinien wstawać, bo zaraz po śniadaniu mieli ruszać w dalszą
drogę. Ponownie przewrócił się na plecy i rozejrzał się wokół.
Zauważył, że po pomieszczeniu kręcił się Nevan.
Akita lubił Nevana, ale
denerwował go jego sposób bycia. Był dobrym szermierzem, niestety
jego zdolności magiczne pozostawiały wiele do życzenia. Chłopak
podejrzewał, że tak naprawdę potrafił znacznie więcej niż się
wszystkim wydawało. Kilka lat wcześniej kiedy książę pokłócił
się ze swoją siostrą Saraid, pobiegł do stajni, i właśnie tam
przypadkowo wpadł na Nevana, leczącego swojego wierzchowca, który
uszkodził sobie nogę, któremu królewski weterynarz nie dawał mu
szans na przeżycie. Aki wiedział, że poza zwierzęcym przyjacielem
chłopak nie miał nikogo, jego rodzice zginęli wcześniej - ojciec
na wojnie, matka w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach - a
rodzeństwa nie miał. Książę wiedział, że starszy młodzieniec
go nie zauważył, więc szybko uciekł do sadu. O tamtym zdarzeniu
nie powiedział nikomu, właściwie nie wiedział dlaczego tak
postąpił, ale umiał, że skoro Nevan nikomu nie wyjawił swoich
umiejętności doszedł do wniosku, że musiał mieć ku temu jakiś
ważny powód.
Patrzył jeszcze chwilę w
sufit, po czym przetarł dłońmi zaspane oczy, mając nadzieję, że
to mu jakoś pomoże w oprzytomnieniu. Westchnął i usiadł,
rozejrzał się po pokoju, ostatecznie przyglądając się drugiemu
młodzieńcowi. Nevan przestał na moment grzebanie w ich rzeczach i
spojrzał na młodego księcia. Kiedy ich spojrzenia spotkały się
Akita miał wrażenie, że Nevan patrzy nie na niego, ale przez
niego, zupełnie tak jakby go nie widział. To co zobaczył w jego
oczach wywołało u niego niczym nie uargumentowany strach. Sam nie
wiedział co to było, ale miał wrażenie, że starszy zwariował,
ale zarazem wiedział, że był aż nazbyt świadom tego co się
wokół niego dzieje. Skojarzył mu się z mordercą, który mimo
świadomości popełnionego czynu, nie potrafi odejść od ciała i
wciąż się w nie wpatruje, nasłuchując odgłosu nadchodzących
kroków.
- Nevan – zaczął niepewnie
– co ty robisz ? - W pokoju zapadła ciężka cisza. Chłopak nie
wiedział co powinien w takiej sytuacji zrobić. Kiedy się tak
wpatrywali w siebie nawzajem, gdzieś na korytarzu nagle dało się
usłyszeć odgłos tłuczonego szkła. Obydwaj, jak na komendę
szybko spojrzeli w stronę drzwi. Nevan od razu oprzytomniał. Omiótł
szybkim spojrzeniem wynajmowane pomieszczenie, po czym ponownie
spojrzał na blondyna.
- O już wstałeś? - Spytał.
– Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - mówiąc to uśmiechnął
się serdecznie. Młody książę nie wiedział jak powinien
zareagować, bo starszy zaczynał go przerażać.
- No chyba nie... - pomyślał
- Aki ? - chłopak poczuł się
tak jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Wiedział, że
powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Podejrzewał, że
jego kompan został zaczarowany przez obcego maga, ale nie wiedział
kto i dlaczego miałby to zrobić.
- Co? - odparł bezmyślnie.
Wiedział, że musi wglądać jak kretyn, ale nie był w stanie
odpowiedzieć nic bardziej elokwentnego.
- W porządku?
- Noo taak. - wiedział, że
starszy mu nie uwierzył, ale skoro nie drążył tematu dalej, w
zupełności mu odpowiadało. - Chyba tak... - Dodał cicho.
Nevan powrócił do
poprzedniego zajęcia. Grzebał jeszcze chwilę w ich rzeczach, a
kiedy skończył, wyszedł bez słowa z pokoju.
Akita westchnął, lecz po
chwili wstał z łóżka i poszedł po ciuchy. Ubrał się wygodnie,
założył luźne, czarne spodnie i błękitną, lekko dopasowaną
koszulę z jedwabiu. Postanowił, że ubierze od razu oficerki, bo
wiedział, że zaraz po śniadaniu rozpoczną dalszą podróż.
Spojrzał jeszcze raz, czy wszystko spakował, a gdy upewnił się,
że wszystko zabrał, opuścił pomieszczenie, w którym się
znajdował. Zamknął drzwi, rozejrzał się po korytarzu i skierował
się w stronę schodów, które znajdowały się na końcu korytarza.
Schodząc po schodach zauważył, że w jadalni panował duży gwar.
Nie miał najmniejszego pojęcia, jaki mógł być tego powód,
ponieważ przez ostatnich kilka dni jakie przebywali w tej tawernie
nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Dopiero kiedy znalazł się
na dole zrozumiał co się dzieje. Przy jednym ze stołów, (tyłem
do schodów) wraz z jego ludźmi, siedział szczupły młodzieniec w
towarzystwie trzech kobiet. Akita nie musiał widzieć twarzy
przybysza, ponieważ wiedział kim jest.
Chłopak miał włosy
sięgające do połowy pleców, związane w luźny kucyk, na lewym
ramieniu. Miał fiołkowe oczy i wąskie usta. Akita znał go od
małego, ponieważ był synem króla Malwaris, przyjaciela króla
Serana. Książę Malwaris nazywał się Felix, miał 88-oro
rodzeństwa, ale tylko on miał prawdo do dziedziczenia tronu. Akita
nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak było, ale podejrzewał,
że miało to związek z kolorem jego oczu. Kiedyś, bardzo dawno
temu, miał okazję poznać jego rodzeństwo, niestety było ich tak
wielu, że nikogo nie zapamiętał, jedynym co utkwiło w jego
pamięci był fakt, że z nich wszystkich tylko Felix miał fiołkowe
oczy. Jedna z jego sióstr miała oczy koloru fioletowo-szarego, ale
z tego co wiedział kolor fioletowy, im był jaśniejszy tym linia
krwi była szlachetniejsza. Kolor fiołkowy był najrzadszy i
najbardziej pożądany, a ostatnim władcą z fiołkowymi oczami był
król Mael Iosu, rządzący ponad 12 dynastii temu, władca, o którym
uczyli się wszyscy młodzi, niezależnie od przynależności
społecznej.
Aki zawsze uważał, że
rodzina jego najlepszego przyjaciela była dziwna i obawiał się, że
nigdy nie będzie w stanie ich zrozumieć, no ale to już nie była
jego wina, prawda? W każdym bądź razie, tak to sobie tłumaczył.
Kiedy tak stał i rozmyślał
nad tym wszystkim, usłyszał, że ktoś go woła.
- Ej, Aki, co tak stoisz jak
byś właśnie bazyliszka znalazł pod łóżkiem? – chłopak
spojrzał na przybysza.
- No niewiele się urwie. Tylko, że zamiast pod łóżkiem znalazłem go w jadalni. - Skwitował. Zauważył, że Felix na jego słowa krzywo się uśmiechnął. Akita nigdy nie lubił, gdy chłopak wykrzywiał usta w ten grymas, wiedział już z doświadczenia, że nie wróży on nic dobrego. Akita zawsze mówił, że Felix był typowym przykładem „rozpuszczonego jedynaka”, bo choć miał rodzeństwo to właściwie dzieciństwo młodszego chłopaka tak właśnie wyglądało.
- No niewiele się urwie. Tylko, że zamiast pod łóżkiem znalazłem go w jadalni. - Skwitował. Zauważył, że Felix na jego słowa krzywo się uśmiechnął. Akita nigdy nie lubił, gdy chłopak wykrzywiał usta w ten grymas, wiedział już z doświadczenia, że nie wróży on nic dobrego. Akita zawsze mówił, że Felix był typowym przykładem „rozpuszczonego jedynaka”, bo choć miał rodzeństwo to właściwie dzieciństwo młodszego chłopaka tak właśnie wyglądało.
- Ja i tak wiem, że za mną
tęskniłeś, Kochanie - odpowiedział zgryźliwym tonem.
- Oczywiście. Zawsze tęsknię,
pod warunkiem, że nie ma cię w pobliżu.
- Pff... - Aki wiedział, że
nie takiej odpowiedzi oczekiwał młodszy chłopak. Uraził go choć
nie zamierzał. Zaczerpnął głębokiego oddechu i podszedł do
stolika i uderzył go delikatnie w tył głowy. Ktoś kto patrzyłby
na to z boku nie zauważyłby zmiany w zachowaniu długowłosego
chłopaka, ale Akita zbyt dobrze go znał, by mógł to przeoczyć.
- Co tu robisz? - Spytał. -
Myślałem, że ojciec wyraźnie ci powiedział, że masz zostać w
pałacu i sprawować władzę na czas jego nieobecności.
- No bo tak powiedział. -
Felix spojrzał z ukosa na przyjaciela – ale stara królowa doszła
do wniosku, że powinienem wiedzieć jak to wygląda przebieg
Wielkiego Spotkania, bo w razie w., będzie to przemawiało na moją
korzyść, - chłopak zaczerpnął powietrza, po czym kontynuował –
no ale przecież ty doskonale wiesz jak to wygląda...
- Mmm.... - Aki wziął do ręki
kubek z herbatą i upił łyk ciepłego napoju. Spojrzał na stół i
widział na nim różne potrawy, niestety na żadną z nich nie miał
jakieś specjalnej ochoty i kiedy tak siedział poczuł, że burczy
mu w brzuchu. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale przypomniał
sobie, że poprzedniego wieczoru nic nie jadł.
- Nie śliń się tak. -
usłyszał cichy szept przy uchu. Wiedział, że Felix, w swoim
przekonaniu, powiedział niewinny żart, jednak błękitnooki książę
poczuł, że jego ciśnienie niebezpiecznie wzrosło, sam nie
wiedział czym było to spowodowane, ale mimo to siłą woli opanował
się, ponieważ wiedział, że póki nie dotrą na miejsce, rozgłos
nie jest im potrzebny, wręcz przeciwnie.
- Smacznego w zupełności by
wystarczyło. - Odparł równie cicho, muskając przy tym delikatnie
ucho młodszego. Wiedział, że był to strzał w dziesiątkę,
ponieważ długowłosy, delikatnie się rumienąc od razu spuścił
wzrok i bez słowa usiadł prosto, wziął widelec do ręki i zaczął
jeść. Akita sam miał zamiar pójść w ślady przyjaciela, kiedy
poczuł, że ktoś go obserwuje. Spojrzał naprzeciwko, w stronę
stołu, który stał na końcu sali pod ścianą i zauważył, że
siedziało tak kilku kupców, a wraz z nimi Nevan, który
najwyraźniej był w trakcie dobijania targu, o jakiś bliżej
nieokreślony przedmiot. Ich spojrzenia spotkały i wówczas Akita
poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż jego kręgosłupa, wiedział,
że powinien odwrócić wzrok, ale nie potrafił, czuł się jak
zahipnotyzowany.
- Książę – usłyszał, że
ktoś do niego mówi. W pierwszej chwili nie rozpoznał tego głosu,
jednak po chwili wiedział kto był jego właścicielem. - Najedz się
póki jest okazja, ponieważ kiedy ruszymy w dalszą drogę, długo
takowa nie nastąpi. - Akita spojrzał na generała Marika kiedy
tylko odzyskał pełną kontrolę nad swoim ciałem. Bez słowa
zaczął jeść, nie zwracając zbytniej uwagi na to co wkłada do
ust. Przez resztę śniadania wpatrywał się tylko w swój talerz,
wiedział, że fiołkowooki książę przygląda mu się ze
zmartwieniem, ale postanowił to póki co zignorować. Obiecał
sobie, że jak tylko nadarzy się stosowna okazja porozmawia z
generałem o swoich obawach, a póki co będzie obserwował dalszy
przebieg wydarzeń.
Nevan obserwował całą
sytuację, ze swego rodzaju dziwnym rozbawieniem. Wiedział, że
książę będzie chciał coś z tym zrobić, ale i tak mu się nie
uda, jego król już o to zadbał.
W tym samym czasie:
- Shea, nie widziałeś może
mojej szczotki do włosów?- Spytał czarnowłosy młodzieniec, który
biegał po całym pokoju w poszukiwaniu zaginionego przedmiotu.
- Mówiłem ci żebyś pilnował
swoich rzeczy bo nikt nie będzie robił tego za ciebie, a poza tym –
odparł – pośpiesz się! Nie mamy całego dnia na szukania jakieś
głupiej szczotki. Choć już kupimy po drodze nową.
- Nie krzycz na mnie! –
spojrzał na swojego rozmówcę i powrócił do przeszukiwania, po
raz kolejny, tej samej szafeczki.
- Jesteście gotowi? - Do
pokoju wszedł Derry – Keary proszę cię powiedz, że jesteś
spakowany – mówiąc to podparł głowę ręką i spojrzał na
podłogę, akcentując dwa ostatnie słowa. Błękitnooki młodzieniec
nic nie odpowiedział tylko
cicho jęknął i usiadł na łóżku. Pozostała dwójka spojrzała
po siebie.
Shea wzruszył tylko ramionami,
a Derry zmarszczył czoło. Oby dwaj zauważyli, że najmłodszy
chłopak ostatnio dziwnie się zachowywał.
Czerwonowłosy wziął krzesło
i usiadł na nim tył do przodu, naprzeciwko chłopaka.
- Dobra co jest? - Zapytał,
czarnowłosy nic nie odpowiedział, tylko podciągnął kolana pod
brodę i spojrzał za okno. Pozostali młodzieńcy bacznie
przyglądali się każdej jego reakcji, z czego doskonale zdawał
sobie sprawę.
Shea czuł się coraz bardziej
poirytowany, ponieważ już od ponad godziny powinni być w drodze, a
tym czasem nawet nie zapowiadało się na to by mieli w najbliższym
czasie opuścić gospodę.
- Keary mów, bo już i tak
straciliśmy przez twoje fochy wystarczająco dużo czasu, a jeżeli
stracimy go jeszcze więcej to będziemy bardzo poważnie spóźnieni,
a co za tym idzie twój ojciec łby nam poukręca – zauważył, że
chłopak w odpowiedzi zacisnął tylko szczęki. Shea nie widząc
efektu, spróbował jeszcze raz – Młody słuchaj...
- Nie! Mam już dosyć! -
Chłopak nie wytrzymał. - Czemu zawsze ja mam się
podporządkowywać?! - Krzyczał. - Co?! To jest nie fair! - Wstał z
łóżka i patrzył raz na jednego towarzysza, raz na drugiego.
- Przestań histeryzować! -
Derry był bardzo spokojny i żeby wyprowadzić go z równowagi
trzeba było się naprawdę postarać. Jednak w tym momencie zbyt
dużo rzeczy zbiegło się naraz. - Robisz z igły widy! To tylko
jakaś głupia szczotka, a ty zachowujesz się tak jak gdyby
chodziło o klucz do królewskiego skarbca! - Chłopak wziął
głęboki oddech po czym kontynuował, już spokojniej – Pytasz
czemu zawsze masz się podporządkowywać? Bo jesteś księciem, do
jasnej cholery i zacznij się zachowywać jak na księcia przystało.
Jesteś już w takim wieku, że powinieneś to rozumieć i przestać
zachowywać się jak małe, rozkapryszone dziecko. - Wbił w niego
wściekłe spojrzenie. Książę patrzył mu prosto w oczy, jednak po
chwili spuścił wzrok.
- To nie jest jakaś tam głupia
szczotka – mruknął – to była szczotka mamy. - Chłopak poczuł,
że łzy, które zebrały się jego oczach zaczynają spływać,
wbrew jego woli po policzkach. Skrzyżował ręce a piersi i patrzył
na podłogę.
Shea donośnie westchnął i
zaczął masować sobie skonie, które zaczęły go, w tym momencie
niemiłosiernie boleć
- A więc to, o to chodzi.-
pomyślał.
Derry zaczął żałować
wszystkiego co powiedział. Wiedział, że nie powinien tego mówić,
ale co się stało to się nie odstanie. Nie znosił widoku
nieszczęśliwego chłopaka, sam czuł się wtedy okropnie.
- Keary. - Podszedł do niego i
załapał za ramiona, zmuszając tym samym, aby spojrzał na niego. -
Posłuchaj. Nie chciałem tego powiedzieć. Nie powinienem, ja... -
Nikt, już nigdy nie miał się dowiedzieć, co chciał powiedzieć,
ponieważ błękitnooki wtulił się w niego bez uprzedzenia i zaczął
cicho łkać. Czerwonowłosy stał przez chwilę zdezorientowany, ale
po chwili objął chłopaka ramionami i przycisnął lekko do piersi.
- Cii... Nie płacz – próbował go uspokoić – nie ma o co,
szkoda twojej energii na płacz. Przed nami jeszcze długa droga i
musisz mieć dużo sił.
- Mmm... - Wymruczał w jego
ramię. - Wiem, ale...
- Idź do łazienki i ogarnij
się trochę, a my poszukamy twojej szczotki – do rozmowy włączył
się Shea. Chłopak spojrzał na niego wciąż nie puszczając
koszuli Derrego, którą zdążył złapać w międzyczasie. Spojrzał
na niego, a kiedy zobaczył, że zgadza się z drugim chłopakiem
przytulił się jeszcze do niego, jednak po chwili posłusznie udał
się w stronę łazienki, ocierając wierzchem dłoni zapłakane
oczy.
- Wiesz, że jesteś dla niego
zbyt pobłażliwy? - Shea spytał, kiedy tylko miał pewność, że
książę nie będzie ich słyszał. Derry nic nie odpowiedział,
spojrzał tylko za okno – Derry, wiem co do niego czujesz, ale dla
jego dobra powinieneś być bardziej wymagający, a poza tym
powinieneś, mimo wszystko pracę od prywatności.
- Wiem, ale to nie jest takie
proste – odpał – szczególnie kiedy jest coraz bliżej do t e
go d n i a.
Shea spojrzał w stronę okna,
a następnie przeniósł spojrzenie na drzwi, za którymi zniknął
ich przyjaciel. Wiedział, że najbliższe dni wędrówki będą
bardzo ciężkie, ale zawsze tak było, kiedy dzień o którym
wspomniał czerwonowłosy włosy zbliżał się nieubłaganie.