Acalonis

sobota, 9 lutego 2013

Przybysz

Przewrócił się na drugi bok i spróbował zignorować odgłosy krzątania się po pokoju. Wiedział, że powinien wstawać, bo zaraz po śniadaniu mieli ruszać w dalszą drogę. Ponownie przewrócił się na plecy i rozejrzał się wokół. Zauważył, że po pomieszczeniu kręcił się Nevan.
Akita lubił Nevana, ale denerwował go jego sposób bycia. Był dobrym szermierzem, niestety jego zdolności magiczne pozostawiały wiele do życzenia. Chłopak podejrzewał, że tak naprawdę potrafił znacznie więcej niż się wszystkim wydawało. Kilka lat wcześniej kiedy książę pokłócił się ze swoją siostrą Saraid, pobiegł do stajni, i właśnie tam przypadkowo wpadł na Nevana, leczącego swojego wierzchowca, który uszkodził sobie nogę, któremu królewski weterynarz nie dawał mu szans na przeżycie. Aki wiedział, że poza zwierzęcym przyjacielem chłopak nie miał nikogo, jego rodzice zginęli wcześniej - ojciec na wojnie, matka w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach - a rodzeństwa nie miał. Książę wiedział, że starszy młodzieniec go nie zauważył, więc szybko uciekł do sadu. O tamtym zdarzeniu nie powiedział nikomu, właściwie nie wiedział dlaczego tak postąpił, ale umiał, że skoro Nevan nikomu nie wyjawił swoich umiejętności doszedł do wniosku, że musiał mieć ku temu jakiś ważny powód.
Patrzył jeszcze chwilę w sufit, po czym przetarł dłońmi zaspane oczy, mając nadzieję, że to mu jakoś pomoże w oprzytomnieniu. Westchnął i usiadł, rozejrzał się po pokoju, ostatecznie przyglądając się drugiemu młodzieńcowi. Nevan przestał na moment grzebanie w ich rzeczach i spojrzał na młodego księcia. Kiedy ich spojrzenia spotkały się Akita miał wrażenie, że Nevan patrzy nie na niego, ale przez niego, zupełnie tak jakby go nie widział. To co zobaczył w jego oczach wywołało u niego niczym nie uargumentowany strach. Sam nie wiedział co to było, ale miał wrażenie, że starszy zwariował, ale zarazem wiedział, że był aż nazbyt świadom tego co się wokół niego dzieje. Skojarzył mu się z mordercą, który mimo świadomości popełnionego czynu, nie potrafi odejść od ciała i wciąż się w nie wpatruje, nasłuchując odgłosu nadchodzących kroków.
- Nevan – zaczął niepewnie – co ty robisz ? - W pokoju zapadła ciężka cisza. Chłopak nie wiedział co powinien w takiej sytuacji zrobić. Kiedy się tak wpatrywali w siebie nawzajem, gdzieś na korytarzu nagle dało się usłyszeć odgłos tłuczonego szkła. Obydwaj, jak na komendę szybko spojrzeli w stronę drzwi. Nevan od razu oprzytomniał. Omiótł szybkim spojrzeniem wynajmowane pomieszczenie, po czym ponownie spojrzał na blondyna.
- O już wstałeś? - Spytał. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - mówiąc to uśmiechnął się serdecznie. Młody książę nie wiedział jak powinien zareagować, bo starszy zaczynał go przerażać.
- No chyba nie... - pomyślał
- Aki ? - chłopak poczuł się tak jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Wiedział, że powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Podejrzewał, że jego kompan został zaczarowany przez obcego maga, ale nie wiedział kto i dlaczego miałby to zrobić.
- Co? - odparł bezmyślnie. Wiedział, że musi wglądać jak kretyn, ale nie był w stanie odpowiedzieć nic bardziej elokwentnego.
- W porządku?
- Noo taak. - wiedział, że starszy mu nie uwierzył, ale skoro nie drążył tematu dalej, w zupełności mu odpowiadało. - Chyba tak... - Dodał cicho.
Nevan powrócił do poprzedniego zajęcia. Grzebał jeszcze chwilę w ich rzeczach, a kiedy skończył, wyszedł bez słowa z pokoju.
Akita westchnął, lecz po chwili wstał z łóżka i poszedł po ciuchy. Ubrał się wygodnie, założył luźne, czarne spodnie i błękitną, lekko dopasowaną koszulę z jedwabiu. Postanowił, że ubierze od razu oficerki, bo wiedział, że zaraz po śniadaniu rozpoczną dalszą podróż. Spojrzał jeszcze raz, czy wszystko spakował, a gdy upewnił się, że wszystko zabrał, opuścił pomieszczenie, w którym się znajdował. Zamknął drzwi, rozejrzał się po korytarzu i skierował się w stronę schodów, które znajdowały się na końcu korytarza. Schodząc po schodach zauważył, że w jadalni panował duży gwar. Nie miał najmniejszego pojęcia, jaki mógł być tego powód, ponieważ przez ostatnich kilka dni jakie przebywali w tej tawernie nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Dopiero kiedy znalazł się na dole zrozumiał co się dzieje. Przy jednym ze stołów, (tyłem do schodów) wraz z jego ludźmi, siedział szczupły młodzieniec w towarzystwie trzech kobiet. Akita nie musiał widzieć twarzy przybysza, ponieważ wiedział kim jest.
Chłopak miał włosy sięgające do połowy pleców, związane w luźny kucyk, na lewym ramieniu. Miał fiołkowe oczy i wąskie usta. Akita znał go od małego, ponieważ był synem króla Malwaris, przyjaciela króla Serana. Książę Malwaris nazywał się Felix, miał 88-oro rodzeństwa, ale tylko on miał prawdo do dziedziczenia tronu. Akita nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak było, ale podejrzewał, że miało to związek z kolorem jego oczu. Kiedyś, bardzo dawno temu, miał okazję poznać jego rodzeństwo, niestety było ich tak wielu, że nikogo nie zapamiętał, jedynym co utkwiło w jego pamięci był fakt, że z nich wszystkich tylko Felix miał fiołkowe oczy. Jedna z jego sióstr miała oczy koloru fioletowo-szarego, ale z tego co wiedział kolor fioletowy, im był jaśniejszy tym linia krwi była szlachetniejsza. Kolor fiołkowy był najrzadszy i najbardziej pożądany, a ostatnim władcą z fiołkowymi oczami był król Mael Iosu, rządzący ponad 12 dynastii temu, władca, o którym uczyli się wszyscy młodzi, niezależnie od przynależności społecznej.
Aki zawsze uważał, że rodzina jego najlepszego przyjaciela była dziwna i obawiał się, że nigdy nie będzie w stanie ich zrozumieć, no ale to już nie była jego wina, prawda? W każdym bądź razie, tak to sobie tłumaczył.
Kiedy tak stał i rozmyślał nad tym wszystkim, usłyszał, że ktoś go woła.
- Ej, Aki, co tak stoisz jak byś właśnie bazyliszka znalazł pod łóżkiem? – chłopak spojrzał na przybysza.
- No niewiele się urwie. Tylko, że zamiast pod łóżkiem znalazłem go w jadalni. - Skwitował. Zauważył, że Felix na jego słowa krzywo się uśmiechnął. Akita nigdy nie lubił, gdy chłopak wykrzywiał usta w ten grymas, wiedział już z doświadczenia, że nie wróży on nic dobrego. Akita zawsze mówił, że Felix był typowym przykładem „rozpuszczonego jedynaka”, bo choć miał rodzeństwo to właściwie dzieciństwo młodszego chłopaka tak właśnie wyglądało.
- Ja i tak wiem, że za mną tęskniłeś, Kochanie - odpowiedział zgryźliwym tonem.
- Oczywiście. Zawsze tęsknię, pod warunkiem, że nie ma cię w pobliżu.
- Pff... - Aki wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał młodszy chłopak. Uraził go choć nie zamierzał. Zaczerpnął głębokiego oddechu i podszedł do stolika i uderzył go delikatnie w tył głowy. Ktoś kto patrzyłby na to z boku nie zauważyłby zmiany w zachowaniu długowłosego chłopaka, ale Akita zbyt dobrze go znał, by mógł to przeoczyć.
- Co tu robisz? - Spytał. - Myślałem, że ojciec wyraźnie ci powiedział, że masz zostać w pałacu i sprawować władzę na czas jego nieobecności.
- No bo tak powiedział. - Felix spojrzał z ukosa na przyjaciela – ale stara królowa doszła do wniosku, że powinienem wiedzieć jak to wygląda przebieg Wielkiego Spotkania, bo w razie w., będzie to przemawiało na moją korzyść, - chłopak zaczerpnął powietrza, po czym kontynuował – no ale przecież ty doskonale wiesz jak to wygląda...
- Mmm.... - Aki wziął do ręki kubek z herbatą i upił łyk ciepłego napoju. Spojrzał na stół i widział na nim różne potrawy, niestety na żadną z nich nie miał jakieś specjalnej ochoty i kiedy tak siedział poczuł, że burczy mu w brzuchu. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale przypomniał sobie, że poprzedniego wieczoru nic nie jadł.
- Nie śliń się tak. - usłyszał cichy szept przy uchu. Wiedział, że Felix, w swoim przekonaniu, powiedział niewinny żart, jednak błękitnooki książę poczuł, że jego ciśnienie niebezpiecznie wzrosło, sam nie wiedział czym było to spowodowane, ale mimo to siłą woli opanował się, ponieważ wiedział, że póki nie dotrą na miejsce, rozgłos nie jest im potrzebny, wręcz przeciwnie.
- Smacznego w zupełności by wystarczyło. - Odparł równie cicho, muskając przy tym delikatnie ucho młodszego. Wiedział, że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ długowłosy, delikatnie się rumienąc od razu spuścił wzrok i bez słowa usiadł prosto, wziął widelec do ręki i zaczął jeść. Akita sam miał zamiar pójść w ślady przyjaciela, kiedy poczuł, że ktoś go obserwuje. Spojrzał naprzeciwko, w stronę stołu, który stał na końcu sali pod ścianą i zauważył, że siedziało tak kilku kupców, a wraz z nimi Nevan, który najwyraźniej był w trakcie dobijania targu, o jakiś bliżej nieokreślony przedmiot. Ich spojrzenia spotkały i wówczas Akita poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż jego kręgosłupa, wiedział, że powinien odwrócić wzrok, ale nie potrafił, czuł się jak zahipnotyzowany.
- Książę – usłyszał, że ktoś do niego mówi. W pierwszej chwili nie rozpoznał tego głosu, jednak po chwili wiedział kto był jego właścicielem. - Najedz się póki jest okazja, ponieważ kiedy ruszymy w dalszą drogę, długo takowa nie nastąpi. - Akita spojrzał na generała Marika kiedy tylko odzyskał pełną kontrolę nad swoim ciałem. Bez słowa zaczął jeść, nie zwracając zbytniej uwagi na to co wkłada do ust. Przez resztę śniadania wpatrywał się tylko w swój talerz, wiedział, że fiołkowooki książę przygląda mu się ze zmartwieniem, ale postanowił to póki co zignorować. Obiecał sobie, że jak tylko nadarzy się stosowna okazja porozmawia z generałem o swoich obawach, a póki co będzie obserwował dalszy przebieg wydarzeń.
Nevan obserwował całą sytuację, ze swego rodzaju dziwnym rozbawieniem. Wiedział, że książę będzie chciał coś z tym zrobić, ale i tak mu się nie uda, jego król już o to zadbał.

W tym samym czasie:
- Shea, nie widziałeś może mojej szczotki do włosów?- Spytał czarnowłosy młodzieniec, który biegał po całym pokoju w poszukiwaniu zaginionego przedmiotu.
- Mówiłem ci żebyś pilnował swoich rzeczy bo nikt nie będzie robił tego za ciebie, a poza tym – odparł – pośpiesz się! Nie mamy całego dnia na szukania jakieś głupiej szczotki. Choć już kupimy po drodze nową.
- Nie krzycz na mnie! – spojrzał na swojego rozmówcę i powrócił do przeszukiwania, po raz kolejny, tej samej szafeczki.
- Jesteście gotowi? - Do pokoju wszedł Derry – Keary proszę cię powiedz, że jesteś spakowany – mówiąc to podparł głowę ręką i spojrzał na podłogę, akcentując dwa ostatnie słowa. Błękitnooki młodzieniec
nic nie odpowiedział tylko cicho jęknął i usiadł na łóżku. Pozostała dwójka spojrzała po siebie.
Shea wzruszył tylko ramionami, a Derry zmarszczył czoło. Oby dwaj zauważyli, że najmłodszy chłopak ostatnio dziwnie się zachowywał.
Czerwonowłosy wziął krzesło i usiadł na nim tył do przodu, naprzeciwko chłopaka.
- Dobra co jest? - Zapytał, czarnowłosy nic nie odpowiedział, tylko podciągnął kolana pod brodę i spojrzał za okno. Pozostali młodzieńcy bacznie przyglądali się każdej jego reakcji, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
Shea czuł się coraz bardziej poirytowany, ponieważ już od ponad godziny powinni być w drodze, a tym czasem nawet nie zapowiadało się na to by mieli w najbliższym czasie opuścić gospodę.
- Keary mów, bo już i tak straciliśmy przez twoje fochy wystarczająco dużo czasu, a jeżeli stracimy go jeszcze więcej to będziemy bardzo poważnie spóźnieni, a co za tym idzie twój ojciec łby nam poukręca – zauważył, że chłopak w odpowiedzi zacisnął tylko szczęki. Shea nie widząc efektu, spróbował jeszcze raz – Młody słuchaj...
- Nie! Mam już dosyć! - Chłopak nie wytrzymał. - Czemu zawsze ja mam się podporządkowywać?! - Krzyczał. - Co?! To jest nie fair! - Wstał z łóżka i patrzył raz na jednego towarzysza, raz na drugiego.
- Przestań histeryzować! - Derry był bardzo spokojny i żeby wyprowadzić go z równowagi trzeba było się naprawdę postarać. Jednak w tym momencie zbyt dużo rzeczy zbiegło się naraz. - Robisz z igły widy! To tylko jakaś głupia szczotka, a ty zachowujesz się tak jak gdyby chodziło o klucz do królewskiego skarbca! - Chłopak wziął głęboki oddech po czym kontynuował, już spokojniej – Pytasz czemu zawsze masz się podporządkowywać? Bo jesteś księciem, do jasnej cholery i zacznij się zachowywać jak na księcia przystało. Jesteś już w takim wieku, że powinieneś to rozumieć i przestać zachowywać się jak małe, rozkapryszone dziecko. - Wbił w niego wściekłe spojrzenie. Książę patrzył mu prosto w oczy, jednak po chwili spuścił wzrok.
- To nie jest jakaś tam głupia szczotka – mruknął – to była szczotka mamy. - Chłopak poczuł, że łzy, które zebrały się jego oczach zaczynają spływać, wbrew jego woli po policzkach. Skrzyżował ręce a piersi i patrzył na podłogę.
Shea donośnie westchnął i zaczął masować sobie skonie, które zaczęły go, w tym momencie niemiłosiernie boleć
- A więc to, o to chodzi.- pomyślał.
Derry zaczął żałować wszystkiego co powiedział. Wiedział, że nie powinien tego mówić, ale co się stało to się nie odstanie. Nie znosił widoku nieszczęśliwego chłopaka, sam czuł się wtedy okropnie.
- Keary. - Podszedł do niego i załapał za ramiona, zmuszając tym samym, aby spojrzał na niego. - Posłuchaj. Nie chciałem tego powiedzieć. Nie powinienem, ja... - Nikt, już nigdy nie miał się dowiedzieć, co chciał powiedzieć, ponieważ błękitnooki wtulił się w niego bez uprzedzenia i zaczął cicho łkać. Czerwonowłosy stał przez chwilę zdezorientowany, ale po chwili objął chłopaka ramionami i przycisnął lekko do piersi. - Cii... Nie płacz – próbował go uspokoić – nie ma o co, szkoda twojej energii na płacz. Przed nami jeszcze długa droga i musisz mieć dużo sił.
- Mmm... - Wymruczał w jego ramię. - Wiem, ale...
- Idź do łazienki i ogarnij się trochę, a my poszukamy twojej szczotki – do rozmowy włączył się Shea. Chłopak spojrzał na niego wciąż nie puszczając koszuli Derrego, którą zdążył złapać w międzyczasie. Spojrzał na niego, a kiedy zobaczył, że zgadza się z drugim chłopakiem przytulił się jeszcze do niego, jednak po chwili posłusznie udał się w stronę łazienki, ocierając wierzchem dłoni zapłakane oczy.
- Wiesz, że jesteś dla niego zbyt pobłażliwy? - Shea spytał, kiedy tylko miał pewność, że książę nie będzie ich słyszał. Derry nic nie odpowiedział, spojrzał tylko za okno – Derry, wiem co do niego czujesz, ale dla jego dobra powinieneś być bardziej wymagający, a poza tym powinieneś, mimo wszystko pracę od prywatności.
- Wiem, ale to nie jest takie proste – odpał – szczególnie kiedy jest coraz bliżej do t e go d n i a.
Shea spojrzał w stronę okna, a następnie przeniósł spojrzenie na drzwi, za którymi zniknął ich przyjaciel. Wiedział, że najbliższe dni wędrówki będą bardzo ciężkie, ale zawsze tak było, kiedy dzień o którym wspomniał czerwonowłosy włosy zbliżał się nieubłaganie.

1 komentarz:

  1. Cóż mogę powiedzieć, Nano? Poza tym, że trochę się nie orientuję w akcji (ale to pewnie dlatego że mój mózg odmawia dziś posłuszeństwa), jest świetnie. Baaardzo ładnie piszesz.
    Zastanawia mnie ten moment z Akitą i Felixem... Co ty tu usiłujesz zrobić, hmm? ;>
    Dobra, nieważne, ten komentarz to bełkot szaleńca, musisz mi wybaczyć.

    OdpowiedzUsuń