Szedł powoli przez miasto i
rozglądał się wokół w poszukiwaniu jakiegoś noclegu. Nie
śpieszył się za bardzo, ponieważ umówił się z członkami
swojej straży przybocznej, że spotkają się na ryku o 16.45, co
oznaczało, że miał jeszcze chwile czasu nim będzie musiał
wracać.
Ojciec powiedział mu, że tym
razem będzie uczestniczył w Wielkim Spotkaniu. Uważał, że jest
na tyle dorosły, że powinien wiedzieć jak to wszystko się odbywa,
ponieważ w razie jego ewentualnej śmierci to on będzie nowym
królem. Nie za bardzo podobała mu się perspektywa spędzenia kilku
tygodni wśród przedstawicieli innych, nieznanych mu, do końca
nacji, tym bardziej, że miał już inne plany, z których niestety
musiał zrezygnować. Jego starszy brat, który był nie raz na takim
spotkaniu powiedział, mu że wbrew pozorom nie jest tam tak źle, i
że najgorsza jest część oficjalna, a później jest całkiem
przyjemnie i można zawrzeć nowe znajomości. Akita nie przejmowałby
się tym tak bardzo, gdyby nie fakt, że na tym spotkaniu mieli być
obecni także przedstawiciele, znienawidzonej przez wszystkich
Bastalonis. Od niepamiętnych czasów trwał spór między
Acalończykami a Bastalończykami. Jednak najgorsze relacje mieli
królowie państw Acalsis i Beratonu. Ojciec Akity król Seran
władający ziemiami Acalsis cieszył się szacunkiem i każdy liczył
się z jego zdaniem, bez względu pochodzenie. W historii swojego
ludy był jednym z najmłodszych władców w czasie kiedy obejmował
tron po swoim ojcu. Król Seran miał 6 dzieci: 3 synów i 3 córki.
Akita był najmłodszym dzieckiem i jako jedyny nie był w
narzeczeństwie. Liczył się z możliwością, że być może jego
przyszły współmałżonek będzie chłopakiem, jednak on nawet nie
dopuszczał do siebie takiej możliwości, co prawda w przeszłości
zdarzały się takie przypadki, ale bardzo rzadko. Ostatni taki
przypadek miał miejsce ponad 300 000 lat temu, za czasów
Pierwotnego Władcy, kiedy Acalonis i Bastalonis były jednością.
Akita podejrzewał, że gdyby taka sytuacja miała miejsce teraz,
skończyłaby się wielkim skandalem.
Młodzieniec był bardzo
ciekawy drugiego władcy i stworzeń jakie będą mu towarzyszyć, po
okolicy rozniosła się pogłoska, że wraz z królem ma przybyć
jego potomek, niestety nikt nie wiedział czy to chłopak czy
dziewczyna, a zdania były podzielone. Zastanawiał się też, jakie
plany miał wobec jego ojciec. Podejrzewał, że bez powodu nie
zabierał by go w tak długą i męczącą podróż...
I w tym właśnie momencie jego
rozmyślenia przerwała piękna, czarnowłosa dziewczyna, na którą
przypadkowo wpadł.
- Rany gorzkie, bardzo
przepraszam nie chciałem – kiedy spojrzał w jej lazurowe oczy
zapomniał co chciał właśnie powiedzieć – ja...
- Nic nie szkodzi –
odpowiedziała lekko pocierając czoło, w które została uderzona.
- Wasza królewska mość ! -
usłyszeli krzyk dobiegający gdzieś z tłumu i dopiero po chwili
chłopak zauważył nadbiegających w ich stronę dwóch młodzieńców.
Dziewczyna bardzo szybko się odwróciła i wykonała jakiś bliżej
nieokreślony gest, który powstrzymał jej towarzyszy.
- Cóż. - Powiedział, kiedy
przypomniał sobie na czym ta czynność polega. - Może jako
rekompensatę pozwolisz zaprosić się na kawę, piękna nieznajoma ?
- Ona kiedy usłyszała jego głos odwróciła się ponownie i
odpowiedziała:
- Bardzo chętnie, lecz musisz
mi wybaczyć, ponieważ nie dysponuję w tej chwili wystarczającą
ilością wolnego czasu, a poza tym nie wolno mi umawiać się z
nieznajomymi. Teraz, jednak będziemy musieli się pożegnać,
ponieważ muszę już iść.
- Czy w takim razie mógłbym
poznać twoje imię?
- Dlaczego mam wyjawiać ci
moje imię, skoro nie znam ani ciebie, ani twoich zamiarów ?
- Ahh... Wybacz, mój błąd –
uderzył otwartą dłonią w czoło, w wyniku czego można było
usłyszeć donośny plask – nazywam się Akita... - mówiąc to
wyciągnął prawą dłoń lekko przed siebie i kiedy mówił
dziewczyna przerwała mu w połowie.
- Miło mi, ale nie mów mi
swojego nazwiska – chłopak zdziwił się kiedy to usłyszał,
jednak wciąż milczał – nie chce wiedzieć jak brzmi, ponieważ
nie wyjawię ci swojego, a nie lubię mieć jakichkolwiek zobowiązań
w stosunku do kogokolwiek. - Zrobiła krótka przerwę, po czym
kontynuowała – ja jestem Connie – mówiąc to podała mu dłoń.
Zdziwił się tym, jak bardzo delikatna w dotyku była jej skóra.
- Piękne imię - Akita uniósł
ją delikatnie do ust i pocałował, patrząc jej przy tym głęboko
w oczy.
- Conn... - powiedział jej
czerwonowłosy towarzysz.
- Tak wiem Derry, już idę. -
Nie patrząc na czerwonowłosego towarzysza powiedziała – Muszę
już iść. Żegnaj Akita.
- Do zobaczenia Connie –
odpowiedział, szeroko się przy tym uśmiechając.
Jeszcze przez chwilę
obserwował dziewczynę i jej kompanów znikających w tłumie.
Dopiero po chwili zorientował się, że już dawno powinien być na
miejscu zbiórki.
- Cholera – zaklął cicho
pod nosem i czym prędzej pobiegł w stronę fontanny.
Po okołu 5 minutach był na
miejscu i wysłuchiwał marudzenia Generała Straży Głównej, który
został wyznaczony przez jego ojca jako tymczasowego dowódce jego
gwardii przybocznej. Generał Morgan von Schifller był dobrze
zbudowanym mężczyzną w średnim wieku. Był jedynym człowiekiem
na dworze króla Serana, który nie posiadał żadnych specjalnych
umiejętności, nie znał sztuki magicznej, a jego rodzice byli
zwykłymi rzemieślnikami. Tytuł szlachecki nadał mu władca jako,
iż był jego najlepszym i najbardziej zaufanym człowiekiem,
pokazując tym samym, że darzy go szczególnymi łaskami.
- Młody człowieku – mówił
głębokim basem – czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie
konsekwencje mogły wyniknąć z twojego nieodpowiedzialnego
zachowania?
- Morgan, daj spokój –
odparł – obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.
Mimo jego słów generał
przyglądał mu się przez dłuższą chwilę podejrzliwie, w taki
sposób, iż chłopak zaczął żałować tego, że oddalił się tak
daleko na północny-wschód od fontanny. Mężczyzna po chwili
wybuchnął głośnym śmiechem na widok zakłopotania jakie malowało
się na twarzy młodego monarchy, a wraz z nim pozostała 3
składająca się na jego straż przyboczną. Przez resztę dnia
humor dopisywał całej drużynie i w takiej atmosferze doszli do
zajazdu, w którym byli zakwaterowani. Niestety żaden z nich nie
zauważył, że byli od dłuższego czasu obserwowani, nie mieli też
najmniejszego pojęcia o planach władców Bastalonis.
W tym samym czasie kilka
domów dalej.
-
Keary. Keray. - ktoś szarpał go delikatnie za ramię. - Wstawaj,
zaraz kolacja.
Leniwie otworzył zaspane oczy
i spojrzał na czerwonowłosego młodzieńca, który przerwał jego
drzemkę.
- Nie jestem głodny. - Po tych
słowach odwrócił się na drugi bok i zasłonił twarz poduszką
- Ale musisz wstać i coś
zjeść bo jak twój ojciec zobaczy, że znowu schudłeś to mi łeb
ukręci – zabrał chłopakowi poduszkę, a kiedy ten nakrył się
pościelą ściągnął ją z niego. - Więc wstawaj i nie marudź.
Za 3 minuty widzę cię na dole.
Długowłosy młodzieniec
jęknął, ale po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”
postanowił mimo wszystko posłuchać starszego i zejść na posiłek.
Pocieszał się faktem, że przynajmniej do czasu kiedy znajdowali
się w tej zapchlonej gospodzie nie musiał zakładać tych durnych
sukienek.