Acalonis

sobota, 9 lutego 2013

Przybysz

Przewrócił się na drugi bok i spróbował zignorować odgłosy krzątania się po pokoju. Wiedział, że powinien wstawać, bo zaraz po śniadaniu mieli ruszać w dalszą drogę. Ponownie przewrócił się na plecy i rozejrzał się wokół. Zauważył, że po pomieszczeniu kręcił się Nevan.
Akita lubił Nevana, ale denerwował go jego sposób bycia. Był dobrym szermierzem, niestety jego zdolności magiczne pozostawiały wiele do życzenia. Chłopak podejrzewał, że tak naprawdę potrafił znacznie więcej niż się wszystkim wydawało. Kilka lat wcześniej kiedy książę pokłócił się ze swoją siostrą Saraid, pobiegł do stajni, i właśnie tam przypadkowo wpadł na Nevana, leczącego swojego wierzchowca, który uszkodził sobie nogę, któremu królewski weterynarz nie dawał mu szans na przeżycie. Aki wiedział, że poza zwierzęcym przyjacielem chłopak nie miał nikogo, jego rodzice zginęli wcześniej - ojciec na wojnie, matka w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach - a rodzeństwa nie miał. Książę wiedział, że starszy młodzieniec go nie zauważył, więc szybko uciekł do sadu. O tamtym zdarzeniu nie powiedział nikomu, właściwie nie wiedział dlaczego tak postąpił, ale umiał, że skoro Nevan nikomu nie wyjawił swoich umiejętności doszedł do wniosku, że musiał mieć ku temu jakiś ważny powód.
Patrzył jeszcze chwilę w sufit, po czym przetarł dłońmi zaspane oczy, mając nadzieję, że to mu jakoś pomoże w oprzytomnieniu. Westchnął i usiadł, rozejrzał się po pokoju, ostatecznie przyglądając się drugiemu młodzieńcowi. Nevan przestał na moment grzebanie w ich rzeczach i spojrzał na młodego księcia. Kiedy ich spojrzenia spotkały się Akita miał wrażenie, że Nevan patrzy nie na niego, ale przez niego, zupełnie tak jakby go nie widział. To co zobaczył w jego oczach wywołało u niego niczym nie uargumentowany strach. Sam nie wiedział co to było, ale miał wrażenie, że starszy zwariował, ale zarazem wiedział, że był aż nazbyt świadom tego co się wokół niego dzieje. Skojarzył mu się z mordercą, który mimo świadomości popełnionego czynu, nie potrafi odejść od ciała i wciąż się w nie wpatruje, nasłuchując odgłosu nadchodzących kroków.
- Nevan – zaczął niepewnie – co ty robisz ? - W pokoju zapadła ciężka cisza. Chłopak nie wiedział co powinien w takiej sytuacji zrobić. Kiedy się tak wpatrywali w siebie nawzajem, gdzieś na korytarzu nagle dało się usłyszeć odgłos tłuczonego szkła. Obydwaj, jak na komendę szybko spojrzeli w stronę drzwi. Nevan od razu oprzytomniał. Omiótł szybkim spojrzeniem wynajmowane pomieszczenie, po czym ponownie spojrzał na blondyna.
- O już wstałeś? - Spytał. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - mówiąc to uśmiechnął się serdecznie. Młody książę nie wiedział jak powinien zareagować, bo starszy zaczynał go przerażać.
- No chyba nie... - pomyślał
- Aki ? - chłopak poczuł się tak jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Wiedział, że powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Podejrzewał, że jego kompan został zaczarowany przez obcego maga, ale nie wiedział kto i dlaczego miałby to zrobić.
- Co? - odparł bezmyślnie. Wiedział, że musi wglądać jak kretyn, ale nie był w stanie odpowiedzieć nic bardziej elokwentnego.
- W porządku?
- Noo taak. - wiedział, że starszy mu nie uwierzył, ale skoro nie drążył tematu dalej, w zupełności mu odpowiadało. - Chyba tak... - Dodał cicho.
Nevan powrócił do poprzedniego zajęcia. Grzebał jeszcze chwilę w ich rzeczach, a kiedy skończył, wyszedł bez słowa z pokoju.
Akita westchnął, lecz po chwili wstał z łóżka i poszedł po ciuchy. Ubrał się wygodnie, założył luźne, czarne spodnie i błękitną, lekko dopasowaną koszulę z jedwabiu. Postanowił, że ubierze od razu oficerki, bo wiedział, że zaraz po śniadaniu rozpoczną dalszą podróż. Spojrzał jeszcze raz, czy wszystko spakował, a gdy upewnił się, że wszystko zabrał, opuścił pomieszczenie, w którym się znajdował. Zamknął drzwi, rozejrzał się po korytarzu i skierował się w stronę schodów, które znajdowały się na końcu korytarza. Schodząc po schodach zauważył, że w jadalni panował duży gwar. Nie miał najmniejszego pojęcia, jaki mógł być tego powód, ponieważ przez ostatnich kilka dni jakie przebywali w tej tawernie nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Dopiero kiedy znalazł się na dole zrozumiał co się dzieje. Przy jednym ze stołów, (tyłem do schodów) wraz z jego ludźmi, siedział szczupły młodzieniec w towarzystwie trzech kobiet. Akita nie musiał widzieć twarzy przybysza, ponieważ wiedział kim jest.
Chłopak miał włosy sięgające do połowy pleców, związane w luźny kucyk, na lewym ramieniu. Miał fiołkowe oczy i wąskie usta. Akita znał go od małego, ponieważ był synem króla Malwaris, przyjaciela króla Serana. Książę Malwaris nazywał się Felix, miał 88-oro rodzeństwa, ale tylko on miał prawdo do dziedziczenia tronu. Akita nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak było, ale podejrzewał, że miało to związek z kolorem jego oczu. Kiedyś, bardzo dawno temu, miał okazję poznać jego rodzeństwo, niestety było ich tak wielu, że nikogo nie zapamiętał, jedynym co utkwiło w jego pamięci był fakt, że z nich wszystkich tylko Felix miał fiołkowe oczy. Jedna z jego sióstr miała oczy koloru fioletowo-szarego, ale z tego co wiedział kolor fioletowy, im był jaśniejszy tym linia krwi była szlachetniejsza. Kolor fiołkowy był najrzadszy i najbardziej pożądany, a ostatnim władcą z fiołkowymi oczami był król Mael Iosu, rządzący ponad 12 dynastii temu, władca, o którym uczyli się wszyscy młodzi, niezależnie od przynależności społecznej.
Aki zawsze uważał, że rodzina jego najlepszego przyjaciela była dziwna i obawiał się, że nigdy nie będzie w stanie ich zrozumieć, no ale to już nie była jego wina, prawda? W każdym bądź razie, tak to sobie tłumaczył.
Kiedy tak stał i rozmyślał nad tym wszystkim, usłyszał, że ktoś go woła.
- Ej, Aki, co tak stoisz jak byś właśnie bazyliszka znalazł pod łóżkiem? – chłopak spojrzał na przybysza.
- No niewiele się urwie. Tylko, że zamiast pod łóżkiem znalazłem go w jadalni. - Skwitował. Zauważył, że Felix na jego słowa krzywo się uśmiechnął. Akita nigdy nie lubił, gdy chłopak wykrzywiał usta w ten grymas, wiedział już z doświadczenia, że nie wróży on nic dobrego. Akita zawsze mówił, że Felix był typowym przykładem „rozpuszczonego jedynaka”, bo choć miał rodzeństwo to właściwie dzieciństwo młodszego chłopaka tak właśnie wyglądało.
- Ja i tak wiem, że za mną tęskniłeś, Kochanie - odpowiedział zgryźliwym tonem.
- Oczywiście. Zawsze tęsknię, pod warunkiem, że nie ma cię w pobliżu.
- Pff... - Aki wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał młodszy chłopak. Uraził go choć nie zamierzał. Zaczerpnął głębokiego oddechu i podszedł do stolika i uderzył go delikatnie w tył głowy. Ktoś kto patrzyłby na to z boku nie zauważyłby zmiany w zachowaniu długowłosego chłopaka, ale Akita zbyt dobrze go znał, by mógł to przeoczyć.
- Co tu robisz? - Spytał. - Myślałem, że ojciec wyraźnie ci powiedział, że masz zostać w pałacu i sprawować władzę na czas jego nieobecności.
- No bo tak powiedział. - Felix spojrzał z ukosa na przyjaciela – ale stara królowa doszła do wniosku, że powinienem wiedzieć jak to wygląda przebieg Wielkiego Spotkania, bo w razie w., będzie to przemawiało na moją korzyść, - chłopak zaczerpnął powietrza, po czym kontynuował – no ale przecież ty doskonale wiesz jak to wygląda...
- Mmm.... - Aki wziął do ręki kubek z herbatą i upił łyk ciepłego napoju. Spojrzał na stół i widział na nim różne potrawy, niestety na żadną z nich nie miał jakieś specjalnej ochoty i kiedy tak siedział poczuł, że burczy mu w brzuchu. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale przypomniał sobie, że poprzedniego wieczoru nic nie jadł.
- Nie śliń się tak. - usłyszał cichy szept przy uchu. Wiedział, że Felix, w swoim przekonaniu, powiedział niewinny żart, jednak błękitnooki książę poczuł, że jego ciśnienie niebezpiecznie wzrosło, sam nie wiedział czym było to spowodowane, ale mimo to siłą woli opanował się, ponieważ wiedział, że póki nie dotrą na miejsce, rozgłos nie jest im potrzebny, wręcz przeciwnie.
- Smacznego w zupełności by wystarczyło. - Odparł równie cicho, muskając przy tym delikatnie ucho młodszego. Wiedział, że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ długowłosy, delikatnie się rumienąc od razu spuścił wzrok i bez słowa usiadł prosto, wziął widelec do ręki i zaczął jeść. Akita sam miał zamiar pójść w ślady przyjaciela, kiedy poczuł, że ktoś go obserwuje. Spojrzał naprzeciwko, w stronę stołu, który stał na końcu sali pod ścianą i zauważył, że siedziało tak kilku kupców, a wraz z nimi Nevan, który najwyraźniej był w trakcie dobijania targu, o jakiś bliżej nieokreślony przedmiot. Ich spojrzenia spotkały i wówczas Akita poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż jego kręgosłupa, wiedział, że powinien odwrócić wzrok, ale nie potrafił, czuł się jak zahipnotyzowany.
- Książę – usłyszał, że ktoś do niego mówi. W pierwszej chwili nie rozpoznał tego głosu, jednak po chwili wiedział kto był jego właścicielem. - Najedz się póki jest okazja, ponieważ kiedy ruszymy w dalszą drogę, długo takowa nie nastąpi. - Akita spojrzał na generała Marika kiedy tylko odzyskał pełną kontrolę nad swoim ciałem. Bez słowa zaczął jeść, nie zwracając zbytniej uwagi na to co wkłada do ust. Przez resztę śniadania wpatrywał się tylko w swój talerz, wiedział, że fiołkowooki książę przygląda mu się ze zmartwieniem, ale postanowił to póki co zignorować. Obiecał sobie, że jak tylko nadarzy się stosowna okazja porozmawia z generałem o swoich obawach, a póki co będzie obserwował dalszy przebieg wydarzeń.
Nevan obserwował całą sytuację, ze swego rodzaju dziwnym rozbawieniem. Wiedział, że książę będzie chciał coś z tym zrobić, ale i tak mu się nie uda, jego król już o to zadbał.

W tym samym czasie:
- Shea, nie widziałeś może mojej szczotki do włosów?- Spytał czarnowłosy młodzieniec, który biegał po całym pokoju w poszukiwaniu zaginionego przedmiotu.
- Mówiłem ci żebyś pilnował swoich rzeczy bo nikt nie będzie robił tego za ciebie, a poza tym – odparł – pośpiesz się! Nie mamy całego dnia na szukania jakieś głupiej szczotki. Choć już kupimy po drodze nową.
- Nie krzycz na mnie! – spojrzał na swojego rozmówcę i powrócił do przeszukiwania, po raz kolejny, tej samej szafeczki.
- Jesteście gotowi? - Do pokoju wszedł Derry – Keary proszę cię powiedz, że jesteś spakowany – mówiąc to podparł głowę ręką i spojrzał na podłogę, akcentując dwa ostatnie słowa. Błękitnooki młodzieniec
nic nie odpowiedział tylko cicho jęknął i usiadł na łóżku. Pozostała dwójka spojrzała po siebie.
Shea wzruszył tylko ramionami, a Derry zmarszczył czoło. Oby dwaj zauważyli, że najmłodszy chłopak ostatnio dziwnie się zachowywał.
Czerwonowłosy wziął krzesło i usiadł na nim tył do przodu, naprzeciwko chłopaka.
- Dobra co jest? - Zapytał, czarnowłosy nic nie odpowiedział, tylko podciągnął kolana pod brodę i spojrzał za okno. Pozostali młodzieńcy bacznie przyglądali się każdej jego reakcji, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
Shea czuł się coraz bardziej poirytowany, ponieważ już od ponad godziny powinni być w drodze, a tym czasem nawet nie zapowiadało się na to by mieli w najbliższym czasie opuścić gospodę.
- Keary mów, bo już i tak straciliśmy przez twoje fochy wystarczająco dużo czasu, a jeżeli stracimy go jeszcze więcej to będziemy bardzo poważnie spóźnieni, a co za tym idzie twój ojciec łby nam poukręca – zauważył, że chłopak w odpowiedzi zacisnął tylko szczęki. Shea nie widząc efektu, spróbował jeszcze raz – Młody słuchaj...
- Nie! Mam już dosyć! - Chłopak nie wytrzymał. - Czemu zawsze ja mam się podporządkowywać?! - Krzyczał. - Co?! To jest nie fair! - Wstał z łóżka i patrzył raz na jednego towarzysza, raz na drugiego.
- Przestań histeryzować! - Derry był bardzo spokojny i żeby wyprowadzić go z równowagi trzeba było się naprawdę postarać. Jednak w tym momencie zbyt dużo rzeczy zbiegło się naraz. - Robisz z igły widy! To tylko jakaś głupia szczotka, a ty zachowujesz się tak jak gdyby chodziło o klucz do królewskiego skarbca! - Chłopak wziął głęboki oddech po czym kontynuował, już spokojniej – Pytasz czemu zawsze masz się podporządkowywać? Bo jesteś księciem, do jasnej cholery i zacznij się zachowywać jak na księcia przystało. Jesteś już w takim wieku, że powinieneś to rozumieć i przestać zachowywać się jak małe, rozkapryszone dziecko. - Wbił w niego wściekłe spojrzenie. Książę patrzył mu prosto w oczy, jednak po chwili spuścił wzrok.
- To nie jest jakaś tam głupia szczotka – mruknął – to była szczotka mamy. - Chłopak poczuł, że łzy, które zebrały się jego oczach zaczynają spływać, wbrew jego woli po policzkach. Skrzyżował ręce a piersi i patrzył na podłogę.
Shea donośnie westchnął i zaczął masować sobie skonie, które zaczęły go, w tym momencie niemiłosiernie boleć
- A więc to, o to chodzi.- pomyślał.
Derry zaczął żałować wszystkiego co powiedział. Wiedział, że nie powinien tego mówić, ale co się stało to się nie odstanie. Nie znosił widoku nieszczęśliwego chłopaka, sam czuł się wtedy okropnie.
- Keary. - Podszedł do niego i załapał za ramiona, zmuszając tym samym, aby spojrzał na niego. - Posłuchaj. Nie chciałem tego powiedzieć. Nie powinienem, ja... - Nikt, już nigdy nie miał się dowiedzieć, co chciał powiedzieć, ponieważ błękitnooki wtulił się w niego bez uprzedzenia i zaczął cicho łkać. Czerwonowłosy stał przez chwilę zdezorientowany, ale po chwili objął chłopaka ramionami i przycisnął lekko do piersi. - Cii... Nie płacz – próbował go uspokoić – nie ma o co, szkoda twojej energii na płacz. Przed nami jeszcze długa droga i musisz mieć dużo sił.
- Mmm... - Wymruczał w jego ramię. - Wiem, ale...
- Idź do łazienki i ogarnij się trochę, a my poszukamy twojej szczotki – do rozmowy włączył się Shea. Chłopak spojrzał na niego wciąż nie puszczając koszuli Derrego, którą zdążył złapać w międzyczasie. Spojrzał na niego, a kiedy zobaczył, że zgadza się z drugim chłopakiem przytulił się jeszcze do niego, jednak po chwili posłusznie udał się w stronę łazienki, ocierając wierzchem dłoni zapłakane oczy.
- Wiesz, że jesteś dla niego zbyt pobłażliwy? - Shea spytał, kiedy tylko miał pewność, że książę nie będzie ich słyszał. Derry nic nie odpowiedział, spojrzał tylko za okno – Derry, wiem co do niego czujesz, ale dla jego dobra powinieneś być bardziej wymagający, a poza tym powinieneś, mimo wszystko pracę od prywatności.
- Wiem, ale to nie jest takie proste – odpał – szczególnie kiedy jest coraz bliżej do t e go d n i a.
Shea spojrzał w stronę okna, a następnie przeniósł spojrzenie na drzwi, za którymi zniknął ich przyjaciel. Wiedział, że najbliższe dni wędrówki będą bardzo ciężkie, ale zawsze tak było, kiedy dzień o którym wspomniał czerwonowłosy włosy zbliżał się nieubłaganie.

wtorek, 29 stycznia 2013

Tajemnicze Spotkanie



Szedł powoli przez miasto i rozglądał się wokół w poszukiwaniu jakiegoś noclegu. Nie śpieszył się za bardzo, ponieważ umówił się z członkami swojej straży przybocznej, że spotkają się na ryku o 16.45, co oznaczało, że miał jeszcze chwile czasu nim będzie musiał wracać.

Ojciec powiedział mu, że tym razem będzie uczestniczył w Wielkim Spotkaniu. Uważał, że jest na tyle dorosły, że powinien wiedzieć jak to wszystko się odbywa, ponieważ w razie jego ewentualnej śmierci to on będzie nowym królem. Nie za bardzo podobała mu się perspektywa spędzenia kilku tygodni wśród przedstawicieli innych, nieznanych mu, do końca nacji, tym bardziej, że miał już inne plany, z których niestety musiał zrezygnować. Jego starszy brat, który był nie raz na takim spotkaniu powiedział, mu że wbrew pozorom nie jest tam tak źle, i że najgorsza jest część oficjalna, a później jest całkiem przyjemnie i można zawrzeć nowe znajomości. Akita nie przejmowałby się tym tak bardzo, gdyby nie fakt, że na tym spotkaniu mieli być obecni także przedstawiciele, znienawidzonej przez wszystkich Bastalonis. Od niepamiętnych czasów trwał spór między Acalończykami a Bastalończykami. Jednak najgorsze relacje mieli królowie państw Acalsis i Beratonu. Ojciec Akity król Seran władający ziemiami Acalsis cieszył się szacunkiem i każdy liczył się z jego zdaniem, bez względu pochodzenie. W historii swojego ludy był jednym z najmłodszych władców w czasie kiedy obejmował tron po swoim ojcu. Król Seran miał 6 dzieci: 3 synów i 3 córki. Akita był najmłodszym dzieckiem i jako jedyny nie był w narzeczeństwie. Liczył się z możliwością, że być może jego przyszły współmałżonek będzie chłopakiem, jednak on nawet nie dopuszczał do siebie takiej możliwości, co prawda w przeszłości zdarzały się takie przypadki, ale bardzo rzadko. Ostatni taki przypadek miał miejsce ponad 300 000 lat temu, za czasów Pierwotnego Władcy, kiedy Acalonis i Bastalonis były jednością. Akita podejrzewał, że gdyby taka sytuacja miała miejsce teraz, skończyłaby się wielkim skandalem.

Młodzieniec był bardzo ciekawy drugiego władcy i stworzeń jakie będą mu towarzyszyć, po okolicy rozniosła się pogłoska, że wraz z królem ma przybyć jego potomek, niestety nikt nie wiedział czy to chłopak czy dziewczyna, a zdania były podzielone. Zastanawiał się też, jakie plany miał wobec jego ojciec. Podejrzewał, że bez powodu nie zabierał by go w tak długą i męczącą podróż...

I w tym właśnie momencie jego rozmyślenia przerwała piękna, czarnowłosa dziewczyna, na którą przypadkowo wpadł.

- Rany gorzkie, bardzo przepraszam nie chciałem – kiedy spojrzał w jej lazurowe oczy zapomniał co chciał właśnie powiedzieć – ja...

- Nic nie szkodzi – odpowiedziała lekko pocierając czoło, w które została uderzona.

- Wasza królewska mość ! - usłyszeli krzyk dobiegający gdzieś z tłumu i dopiero po chwili chłopak zauważył nadbiegających w ich stronę dwóch młodzieńców. Dziewczyna bardzo szybko się odwróciła i wykonała jakiś bliżej nieokreślony gest, który powstrzymał jej towarzyszy.

- Cóż. - Powiedział, kiedy przypomniał sobie na czym ta czynność polega. - Może jako rekompensatę pozwolisz zaprosić się na kawę, piękna nieznajoma ? - Ona kiedy usłyszała jego głos odwróciła się ponownie i odpowiedziała:

- Bardzo chętnie, lecz musisz mi wybaczyć, ponieważ nie dysponuję w tej chwili wystarczającą ilością wolnego czasu, a poza tym nie wolno mi umawiać się z nieznajomymi. Teraz, jednak będziemy musieli się pożegnać, ponieważ muszę już iść.

- Czy w takim razie mógłbym poznać twoje imię?

- Dlaczego mam wyjawiać ci moje imię, skoro nie znam ani ciebie, ani twoich zamiarów ?

- Ahh... Wybacz, mój błąd – uderzył otwartą dłonią w czoło, w wyniku czego można było usłyszeć donośny plask – nazywam się Akita... - mówiąc to wyciągnął prawą dłoń lekko przed siebie i kiedy mówił dziewczyna przerwała mu w połowie.

- Miło mi, ale nie mów mi swojego nazwiska – chłopak zdziwił się kiedy to usłyszał, jednak wciąż milczał – nie chce wiedzieć jak brzmi, ponieważ nie wyjawię ci swojego, a nie lubię mieć jakichkolwiek zobowiązań w stosunku do kogokolwiek. - Zrobiła krótka przerwę, po czym kontynuowała – ja jestem Connie – mówiąc to podała mu dłoń. Zdziwił się tym, jak bardzo delikatna w dotyku była jej skóra.

- Piękne imię - Akita uniósł ją delikatnie do ust i pocałował, patrząc jej przy tym głęboko w oczy.

- Conn... - powiedział jej czerwonowłosy towarzysz.

- Tak wiem Derry, już idę. - Nie patrząc na czerwonowłosego towarzysza powiedziała – Muszę już iść. Żegnaj Akita.

- Do zobaczenia Connie – odpowiedział, szeroko się przy tym uśmiechając.

Jeszcze przez chwilę obserwował dziewczynę i jej kompanów znikających w tłumie. Dopiero po chwili zorientował się, że już dawno powinien być na miejscu zbiórki.

- Cholera – zaklął cicho pod nosem i czym prędzej pobiegł w stronę fontanny.

Po okołu 5 minutach był na miejscu i wysłuchiwał marudzenia Generała Straży Głównej, który został wyznaczony przez jego ojca jako tymczasowego dowódce jego gwardii przybocznej. Generał Morgan von Schifller był dobrze zbudowanym mężczyzną w średnim wieku. Był jedynym człowiekiem na dworze króla Serana, który nie posiadał żadnych specjalnych umiejętności, nie znał sztuki magicznej, a jego rodzice byli zwykłymi rzemieślnikami. Tytuł szlachecki nadał mu władca jako, iż był jego najlepszym i najbardziej zaufanym człowiekiem, pokazując tym samym, że darzy go szczególnymi łaskami.

- Młody człowieku – mówił głębokim basem – czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje mogły wyniknąć z twojego nieodpowiedzialnego zachowania?

- Morgan, daj spokój – odparł – obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.

Mimo jego słów generał przyglądał mu się przez dłuższą chwilę podejrzliwie, w taki sposób, iż chłopak zaczął żałować tego, że oddalił się tak daleko na północny-wschód od fontanny. Mężczyzna po chwili wybuchnął głośnym śmiechem na widok zakłopotania jakie malowało się na twarzy młodego monarchy, a wraz z nim pozostała 3 składająca się na jego straż przyboczną. Przez resztę dnia humor dopisywał całej drużynie i w takiej atmosferze doszli do zajazdu, w którym byli zakwaterowani. Niestety żaden z nich nie zauważył, że byli od dłuższego czasu obserwowani, nie mieli też najmniejszego pojęcia o planach władców Bastalonis.



W tym samym czasie kilka domów dalej.

- Keary. Keray. - ktoś szarpał go delikatnie za ramię. - Wstawaj, zaraz kolacja.

Leniwie otworzył zaspane oczy i spojrzał na czerwonowłosego młodzieńca, który przerwał jego drzemkę.

- Nie jestem głodny. - Po tych słowach odwrócił się na drugi bok i zasłonił twarz poduszką

- Ale musisz wstać i coś zjeść bo jak twój ojciec zobaczy, że znowu schudłeś to mi łeb ukręci – zabrał chłopakowi poduszkę, a kiedy ten nakrył się pościelą ściągnął ją z niego. - Więc wstawaj i nie marudź. Za 3 minuty widzę cię na dole.

Długowłosy młodzieniec jęknął, ale po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” postanowił mimo wszystko posłuchać starszego i zejść na posiłek. Pocieszał się faktem, że przynajmniej do czasu kiedy znajdowali się w tej zapchlonej gospodzie nie musiał zakładać tych durnych sukienek.

czwartek, 24 stycznia 2013

Slowem Wstepu

Drogi Czytelniku,
Zanim zaczniesz czytać tę lekturę, powinieneś wiedzieć, że historia jaka będzie się rozgrywała na kartach tej księgi nie jest taka jak inne, z którymi miałeś wcześniej do czynienia. Musisz być świadom ryzyka jaki towarzyszy bohaterom oraz tego, że nie są oni takimi jakimi być powinni. Przygody na jakie wyruszą będą pełne niebezpieczeństwa, strachu, radości, śmierci, pożądania... Świat, w którym żyją nie jest ani naszym, ani żadnym innym, który zwykli śmiertelnicy odkryli, bowiem jest on pełen dziwnych, nieznanych nam postaci, które mogą wydać się znajome, ale które w gruncie rzeczy wcale takimi nie są. Wiedz również, że miłość w tamtym miejscu nie ma ograniczeń i nie jest ona dzielona na płeć czy wiek, mimo to żadne uczucie nie jest tak idealne jak byśmy tego mogli oczekiwać.
Niestety opowieść ta nie zostanie obojętna w stosunku do Ciebie. Kiedy skończysz ją czytać spojrzysz na swoje dotychczasowe życie z innej perspektywy. Twoja psychika może tego nie wytrzymać, ale wbrew zdrowemu rozsądkowi będziesz kontynuował czytanie, aż w końcu dojedziesz do zakończenia i poczujesz głód taki jak czują narkomani, będący na detoksie...
Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli i jesteś świadom swego wyboru, a jeżeli mimo to wciąż jesteś na tyle zdesperowany, aby zapoznać się z bohaterami i ich życiem przeczuć tę stronice i wejdź do krainy, w której życie nie jest takie jaki być powinno.
Twój Mentor i Przyjaciel
Zacar